W społeczeństwie utarło się już, że po maturze idzie się na studia, bez względu na kierunek czy rodzaj studiów (zaoczne, dzienne, licencjackie, magisterskie). Każdy dzisiaj czuje konieczność ukończenia studiów, bo bez magicznych trzech literek przed nazwiskiem nic się nie znaczy. I właśnie takie myślenie spowodowało, że maturzyści coraz bardziej wybrednie patrzą na ofertę edukacyjną polskich uczelni i szkół wyższych.
A polskie uczelnie mają o kogo walczyć, bowiem nie dość, że nadchodzi fala abiturientów z niżu demograficznego, to jeszcze szeroko otwarte są drzwi do zagranicznych uczelni, na które wybiera się coraz więcej osób. A przyszli studenci mają w czym wybierać. W Polsce funkcjonuje około 450 uczelni wyższych, z czego 141 to uczelnie państwowe. Najwięcej szkół jest w województwie mazowieckim. Uczelnie państwowe wygrywają tym, że są darmowe. Jednak ich program dydaktyczny może być uznany za nieco przestarzały i mocno goniący programy uczelni zachodnich czy prywatnych. Również sam fakt bezpłatności jest dość dyskusyjny – już na etapie rekrutacji kandydat zobowiązany jest do uiszczenia opłaty rekrutacyjnej, a później sporym obciążeniem mogą być koszty utrzymania – mieszkanie/akademik, wyżywienie, książki, itp. Według wyliczeń ZBP średniomiesięczny koszt utrzymania studenta wynosi około 1,5 tysiąca złotych. Dlatego większość studentów decyduje się na podjęcie pracy, choćby drobnej, by dorobić. Do tego istotnym jest to, czy studiuje się dziennie, czy zaocznie, gdyż od tego zależą godziny pracy, a co za tym idzie zarobki. Na najlepsze zarobki mogą liczyć studenci informatyki, nie tylko w firmach, ale i na własnej działalności. To może powodować, że wielu młodych ludzi po maturze będzie chciało wyjechać za granicę w celu zarobienia sobie dodatkowych pieniędzy. A jak już tam będą, to mogą zdecydować się na podjęcie nauki.
Wciąż prym w pracy zarobkowej wiodą Niemcy i Wielka Brytania, choć po piętach depczą im kraje skandynawskie. Młodzi ludzie ze względu na coraz większą powszechność studiów wyższych zaczynają je traktować dość pobłażliwie. Skoro każdy może być magistrem, a posiadanie tego tytułu nie rzutuje na wynagrodzenie lub pracę, jaką się później znajdzie, to po co go mieć? Do tego coraz głośniej mówi się o tym, że najważniejsze w Polsce jest doświadczenie, a nie posiadane tytuły. Dlatego część osób woli czas nauki poświęcić na pracę i zdobywanie tak cennego doświadczenia zawodowego. Trzeba jednak mieć na uwadze, że braki w CV mogą być do przyjęcia przez pracodawcę jedynie na początku, później jednak może być postawiony warunek posiadania wykształcenia wyższego pełnego.